Slime to rozciągliwa masa plastyczna, która dzięki różnorodnym dodatkom za każdym razem może wyglądać zupełnie inaczej. Możesz wyczarować np. „fluffy slime” – czyli puszystą masę świetną do ugniatania, „confetti slime” z kolorowymi kuleczkami albo brokatową „glitter bomb”.
Slime to hit ostatnich miesięcy! Filmiki DYI pokazujące, jak zrobić slime, zdobywają miliony odsłon na Youtube, zdjęcia kolorowych slime’ów zalewają Instagram, a klej PVA – podstawowy składnik każdego slime’a – stał się obiektem pożądania wszystkich dzieci w wieku 5-15 lat. Moda na slime narodziła się w USA i szybko zagościła także u nas nad Wisłą. Jej popularność nikogo nie dziwi – slime to nic innego jak nowa odsłona starej (i świetnej!) zabawy w Małego chemika: mieszasz klej, płyn do prania, piankę do golenia i jeszcze kilka składników, zagniatasz i w efekcie dostajesz kolorową, elastyczną masę, którą możesz rozciągać, ściskać albo wyginać na wszystkie strony.
Slime DIY: jak zrobić najprostszy slime?
Żeby zrobić najprostszą wersję glutka, wystarczą dwa składniki: biały albo przezroczysty klej PVA (do klejenia drewna, ceramiki, papieru albo plastiku) oraz dowolny płyn do prania (uwaga: płyn do płukania się nie sprawdza). Składniki płynu wchodzą w reakcję z cząsteczkami kleju, dzięki czemu masa zyskuje elastyczność.
Do dużej miski wyłóż odpowiednią porcję kleju (tyle, ile gluta chcemy uzyskać) i stopniowo, łyżką stołową, dolewaj płynu, cały czas mieszając, dopóki nie będzie odchodził od ścianek miski i palców. Powstałą masę przechowuj w zamkniętym pudełku, w temperaturze pokojowej.
Do podstawowej wersji slime’a możesz dodać dowolny barwnik spożywczy, farbę akrylową albo brokat. Możesz też wymieszać masę z kuleczkami styropianowymi albo piaskiem kinetycznym – dzięki temu slime zyska ciekawą strukturę.
Slime to nie tylko zabawa!
Eksperymenty chemiczne to świetna pożywka dla dziecięcej wyobraźni, a z kolei ugniatanie rozciągliwej masy to świetny trening dla małych rączek – nic więc dziwnego, że zabawy ze wszelkiego rodzaju plastycznymi glutami często pojawiają się na zajęciach z sensoplastyki. Jedyny minus tego typu eksperymentów? Na pewno trzeba będzie po nich posprzątać. To jednak niewielka cena za tak rozwijającą i ciekawą zabawę.